Jest to temat raczej z tych "śmierdzących", o którym wielu wie, wielu widzi, ale dotyczy po prostu naszej ludzkiej kultury i przyzwoitości. Ulicą Jana Otto w letnim sezonie przejeżdża naprawdę wielu rowerzystów - całe rodziny, a mnóstwo dzieci zadaje pytania: dlaczego ktoś wyrzuca pełne butelki soków jabłkowych? 

Temat okolicy Jana Otto we Włoszakowicach wraca co pewien czas, jak boomerang i to odnośnie różnych kwestii. Sama ulica pozostawia wiele do życzenia, jeżeli chodzi o stan nawierzchni, ale oprócz koszmarnego przejazdu dochodzą jeszcze "złote skarby", zostawiane przez oczekujących kierowców tirów. Skrzyżowanie na końcu drogi, które dalej biegnie w ulice Dworcową oraz Podgórną, zasiane jest butelkami z moczem. Kierowcy, którzy nie chcą zatrzymywać się po drodze, załatwiają swoje potrzeby w butelki. To, co kto rob i w swoim domu i swojej kabinie jeszcze nas nie powinno interesować, ale interesuje nas fakt, że te butelki później wyrzucane są w pobliskie tereny zielone, gdy w końcu kierowcy dojadą. 

Nie jest to widok przyjemny - do wszystkiego dochodzi mnóstwo śmieci i butelek po trunkach wyskokowych. Całość zostawia marny obraz rozpaczy po wizytach tirowców. Myślę, że żaden z nich przed swoim domem nie życzy sobie takiego widoku. Może zastanowią się nad tym problemem, a zrzuty zbędnego "paliwa" odbywać się będą w inny - zdecydowanie bardziej cywilizowany sposób.